wtorek, 26 marca 2013

Jestem do dupy. (Miriam)

     Super tytuł, nie? Czyli kolejne żale i lamenty Miriam. Tak, jestem do dupy. Jestem przegrana, stracona. Jestem bez przyszłości, jestem straceńcem. Dziś miałam korepetycje z matmy, doszłam do wniosku, że tak na serio jestem przed maturą i nic nie umiem. Babka mnie opieprzyła, że nie umiem podstaw, a ja po prostu zawsze się okropnie u niej stresuję. Bo w domu robię dobrze a u niej zawsze trudno mi się skupić. Co będzie, jak ja nie zdam tej matury z matmy? Boże... Nawet nie jestem w stanie dopuścić takiej myśli do mojej głowy. Co ja zrobię? Co zrobią moi rodzice, którzy co tydzień płacą 50 zł na moje korepetycje? Ale to tylko matematyka. Za Angielski jest kolejne 40 i za Polski tak samo. Ale z Angielskiego nastawiam się na 90-100%, z Polskiego ok 60-70%. A jeśli nie zdam matmy, zmarnuję wszystkie szanse, jakie da mi te 90 i 60% z języków.
     Całe życie rodzice wkładają we mnie tyle kasy, tyle starań, żebym była kimś i coś w życiu osiągnęła a ja? A ja po prostu nie potrafię. Cały czas zawodzę ich. Jak matura pójdzie mi nie najlepiej, znowu ich zawiodę. Zawiodę rodziców, zawiodę nauczycieli, zawiodę korepetytorów, wszystkie te pieniądze pójdą w błoto, tak jakby moi rodzice wrzucili je do kibla i spłuknęli wodę. Chciałabym być czasem kimś innym, kimś kto potrafi komuś udowodnić coś, że coś umie, że jest kimś. A ja? A ja jestem pasożytem, na którego daje się kasę, którego się karmi za swoją kasę, którego się ubiera na swoją kasę a on nie daje nic od siebie, tylko zabiera i marnuje wszystko. Dlatego chciałam przynajmniej zdać tą maturę i iść gdzieś daleko na studia, żeby mieli już ode mnie spokój, żeby przestali dawać kasę, która się marnuje, żeby już nie było tego pieprzonego pasożyta.
     Nienawidzę siebie, czasami. Ostatnio nawet coraz częściej. Śpię z mamą, od zawsze śpię z nią albo z siostrą, taki jakiś zwyczaj, nie, że się boję ciemności czy coś ale śpiąc sama czuję się samotna i opuszczona. Śpię z mamą, często jak zasypia pierwsza to się na nią patrzę i jest mi jej szkoda. Bo jest osobą, która robi dla mnie wszystko, która mnie kocha, która pokłada we mnie wielkie nadzieje, która jest gotowa skoczyć dla mnie w ogień a ja jestem frajerką do tego stopnia, że nie potrafię być za to wdzięczna i dać coś w zamian od siebie. Tak samo mam z tatą. Jak coś robi albo śpi, obserwuję go i współczuję, że ma taką córkę, która jest niewdzięcznym pasożytem. Bo ciężko pracuje, żebyśmy wszyscy mieli za co żyć, bo jak pójdę na studia, będzie musiał dalej za mnie płacić, za moje mieszkanie, które będę wynajmować, za dalszą edukację, za wszystko.
     Jedyne czego chcę, to by moi rodzice byli szczęśliwi i nie musieli inwestować we mnie tyle pieniędzy, ale nie potrafię znaleść sposobu, by tak się stało.
     Jestem do dupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz