wtorek, 19 marca 2013

Butterfly fly away. (Kaly)

   Na moje usta cisną się teraz tylko jedne słowa: "Ładna zima tej wiosny." No bo poważnie, czy to są jakieś żarty? Za dwa dni w pełni zacznie się ta cudowna pora roku, a jednak zima pokrzyżowała jej plany. Mogłabym jej coś powiedzieć, ale nie wypada mi mówić takich brzydkich słów. Wiedzcie, że jestem absolutnie zdenerwowana. Dlatego też nie pojechałam dziś z Natalią na Poznańską. Opady śniegu znacząco mnie zniechęciły, i w dodatku moje lenistwo jest od pewnego czasu niepokonane.
   Fajnie tak robić pracę domową dla chłopaków z 3a, przynajmniej sama się czegoś nauczę, a powszechnie wiadomo że jestem bardzo pomocną osobą. xd Polski, angielski i moja matematyka, której w końcu nie odrobiłam, bo przecież mieliśmy dziś pracę na lekcji. Na historii prezentacja Dąbrawy i Majki. Nie chcę jej tu oceniać, bo nie powinnam. Jutro sami ocenicie moją i Witanowej. Będzie kilka niespodzianek w postaci... a, nie powiem. Poczekacie, zobaczycie. Na matematyce usłyszałam pytanie czemu nie zjawiłam się na dodatkowych. "Nie wiem". A po prostu mi się nie chciało. ;d Mieliśmy dziś wielkiego farta - po pierwsze ominęła nas kartkówka z fizyki, bo pan utknął gdzieś na trasie Brzeziny-Duchnów. A kuliśmy całą przerwę! A po drugie, ku naszej uciesze, nie musieliśmy mówić wiersza na religii, bo przyjechali reprezentanci Baczyńskiego. Euforia na przerwie, Pusi i Oli zaciesz the best. =D Na geografii, jak to na geografii wplatanie wszystkiego w nic; ja również współczuję 3a, bo nie mają lekcji. I trzecia dobra wiadomość dla mnie: nie było testów z chemii. Posiedzieliśmy sobie na wolnej więc wspólnie z Bąkową, Witanową i Siłuszkiem (+ przez kawałek z Olą), Bąkowa to down, zresztą Siłuch też! Ja nie wiedziałam, że można być aż tak... rąbniętym! Wszyscy mi ryją banię, Jezu, jaka ja jestem bieeedna. :c Po rozmowie z Mateuszem, który lata po moich notkach doszukując się jego imienia (mistrz! <3) ucieszyłam się jeszcze bardziej. Dowiedziałam się, że mam stałego czytelnika, którego interesuje to, co razem z Apo piszemy na blogu. Ach, przybywa nam fanów, kochana! 
   Niestety nauka mnie nie ominie, więc kiedyś trzeba ją w końcu zacząć. Jutro prezentacja z biologii, konkurs z biologii (ominie mnie kartkówka z fizyki. :3), do tego kartkówka z niemieckiego i trzeba jeszcze zrobić kartę pracy z polskiego. Oj, podejrzewam że zrobię ją dopiero na jutrzejszym wfie. W ogóle zapomniałam o tej głupiej palmie, nie wiem skąd mam wytrzasnąć to wszystko na zrobienie jej. Lubię te głupie rozmowy z Kamilą na temat związków (bo się dowiedziała po 4 dniach), mam siostrę wariatkę, która nie wie że co nieco wiem o życiu. Dostałam zaproszenie na osiemnastkę, ale zrezygnowana kliknęłam "Może", bo nie mam pojęcia czy się pojawię. Kilka czynników na to wpływa, i to bardzo ważnych. ;x I pewnie w czwartek znowu nie pojadę do Warszawy, bo oczywiście nie wiem kiedy w końcu jadę do tego szpitala... Chciałabym mieć to już za sobą. I żeby ból minął...
   Na koniec kilka słów skierowanych do Apo, którą dziś ubiegłam w napisaniu notki: Habibty, nie martw się, na pewno jest ktoś, kto może Ci pomóc, nie możesz od razu stawiać wszystkiego na porażkę, bo ani nie jesteś postacią tragiczną, ani nie krąży nad Tobą złowrogie fatum. Powiedziałam Ci już to, i mówię kolejny raz: Postaw wszystko na jedną szalę, wygranej mianowicie, masz się wziąć w garść i postawić na nogi! Jesteś silna, tylko o tym nie wiesz. ; )

Ja wypadam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz