poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Tym razem naprawdę będzie krótko. (Kaly)

     Miałam opisać na przynajmniej kilkanaście linijek jak to dziś przeżywałam, że prawie zaspałam. Jednak zdecydowałam się jednak na dwie, trzy, ewentualnie kurde cztery żeby poświęcić je na oznajmienie Wam, że to zostawiło głęboki ślad w mojej psychice. Tak, to takie straszne. Ale na szczęście obudziłam się dokładnie sześć minut przed budzikiem, którego sobie nie ustawiłam, i który miał nie zadzwonić.
     Nie ma to jak opisywać swój dzień przy słuchaniu Within Temptation, naprawdę... Nastrój się udziela, aż łapie się wenę! Dobra, zaczniemy od tego, że rano pogoda dopisała. Gorzej z kolejnymi godzinami, gdy słońce stopniowo zasłaniało się chmurami, aż te przysłoniły je całe. To też odbiło się jako-tako na moim humorze. Potwierdzam - pogoda ma szczególny wpływ na mój humor. Chyba, że jestem zamknięta w pomieszczeniu bez okien i jej po prostu nie widzę - wtedy na pewno byłoby wspaniale! Dostałam 3 z geografii, którą trzeba poprawić. Taaa, na pewno się nauczę na za tydzień. Dobra, postaram się. Na angielskim Kaly zjadła sobie dwie kanapki i była zapchana. :c Do końca 8 lekcji nie chciało jej się nic jeść. Po powrocie do domu oczywiście pożarła cały talerz pysznego obiadu. :3 Głodomor.
     W końcu nie poszłam na dodatkową informatykę. Wolałam te dwie godziny spędzić z moim Aniołem, niż tam siedzieć. Nie ma mi tego przecież za złe, powiedział, że mnie nie zmusza. Chociaż warto by coś wiedzieć więcej poza tym jak się włącza PC jeśli chce się iść na profil informatyka. Kto by wybrał dodatkową informatykę zamiast towarzystwa ukochanego, hm? Nawiasem mówiąc, kupiłam sobie szkicownik (taka nagła dygresja), i jak na razie nie narysowałam nic poza Snapem (niedokończony zresztą rysunek) i karykaturą oka (również niedokończony). Tak sobie patrzę i myślę, że chyba nigdy nie dokończę żadnego dzieła. Podła amatorszczyzna. Ale coś trzeba sobie jednak znaleźć, aby wypełnić wolny czas, szczególnie w wakacje, gdy będę go miała multum. Co prawda są pewne plany, ale przecież nie zajmą mi całych dwóch miesięcy. Moje umiejętności wołają o pomstę do nieba. :3
     Tymczasem siedzę sobie i czekam na Miriam, ale chyba się nie doczekam, zwłaszcza że czekam już na nią od kilku godzin. Swoją drogą... Miało być krótko, wyszło jak zawsze. Ale w nagrodę dam Wam sklejkę moich dzisiejszych zdjęć. Bo tak mi się nudziło, że po prostu nie mogłam ich sobie nie zrobić. Zwłaszcza, że towarzyszyła mi Sophie.


niedziela, 28 kwietnia 2013

Aha. (Miriam)

     Nienawidzę komedii romantycznych. Nie chcę mieć z żadną nic więcej do czynienia. Dziś obejrzałam z siostrą "Pierwszy raz", jeeeeeeju, jak mnie to dobiło, jak ja nienawidzę tych pieprzonych true love story kuźwa happy fucking endów. Zrobiłam sobie po całym dniu, przerwę na film i jak widać nie był to dobry pomysł bo zamiast się rozerwać, jeszcze bardziej się dobiłam. Skąd ta niechęć? Bo na tych filmach ukazane jest coś, czego ja nigdy nie doświadczyłam. Tak, pora się przyznać. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam miłości, nigdy tak na prawdę nikogo nie kochałam, nigdy nie byłam w poważnym związku, nigdy nie byłam z kimś blisko. Bo zawsze byłam sama, byłam odludkiem, kosmitką. Od przedszkola. Od dziecka byłam odrzucana przez rówieśników, byłam odpychana w kąt. Stałam się nieśmiała, zraziłam się, zaczęłam bać się ludzi. Dzieciństwo i młodość spędziłam z siostrą i rodziną, bo nigdy nie było do kogo wyjść. Nigdy nie wagarowałam, nigdy nie byłam na imprezie, na dyskotece, nigdy się nie opiłam, nigdy nie wróciłam do domu później niż o 20.00. Stałam się aspołeczną, izolującą się istotą, zamkniętą w swoim świecie, w swoim domu, pokoju, ze swoimi książkami, zabawkami, wspomnieniami, myślami. Nigdy nie miałam przyjaciół, nigdy nie miałam partnera na poważnie. Miałam tylko rodziców i siostrę, oraz swój własny świat. Miałam marzenia, plany, myślałam, że jak pójdę do Liceum, wszystko się zmieni, poznam kogoś, zawrę przyjaźnie. Niestety. Od przedszkola, przez podstawówkę, gimnazjum i liceum byłam zawsze sama. Zawsze w kącie, zawsze w ostatniej ławce. Niektórzy mówią, że to ja odpycham od siebie ludzi, ale tak nie jest. Zawsze do każdego się uśmiechałam, zagadywałam. Ale każdy traktował mnie, jakbym miała rogi na głowie, syfy na skórze albo jakbym śmierdziała. Nie, nie było tak, przecież ja się myję 3 razy dziennie, bo brzydzę się bakterii. Więc smród i syfy odpadają. Nieważne.
     Wczoraj byłam z siostrą i psem na działce. Na działce ma moja babcia domek. Tyle wspomnień... Całe dzieciństwo, cudowne dzieciństwo... Kiedy z kuzynką się ganiałyśmy po altankach, jak moczyłyśmy nogi w misce z wodą, jak wpychałyśmy się do altanki z pomidorami i śmierdziało, bo dziadek nawoził gnojem, jak łapałyśmy koty z sąsiedniej działki, jak chodziłyśmy do zamku, który należał do prezesa i zawsze nas Prezes stamtąd odganiał, jak karmiłyśmy kury z innych działek, gołębie, koty, jak leżałyśmy na trawie i patrzyły w chmury, jak kotu mojej babci podpalił się ogon bo usiadł koło grila i babcia goniła go z wodą, jak dziadek się poślizgnął i wpadł do brodzika dla dzieci, jak kuzynka sikała za domkiem i krzyczała jak ktoś chciał tam iść, jak babcia zawsze ucinała nam kwiaty i dawała, byśmy wsadzili sobie do wazonu, jak łapałyśmy biedronki... Tyle wspomnień, tyle pięknych wspomnień... Właśnie moje oczy zapełniły się łzami.

sobota, 27 kwietnia 2013

Jeden z lepszych dni. (Kaly)

     Wczoraj nie poszłam do szkoły. Jak większość pewnie. Nie, nie byłam wymęczona po egzaminach, jak to twierdzą nauczyciele, ale po prostu miałam dość szkoły jak na razie. W domu zanudziłam się niemalże na śmierć, wytrwale czekałam na Paziową, aż ta łaskawie wróci z zakończenia roku trzecioklasistów. W końcu puściła mi długo wyczekiwany sygnał po 17 i uciekłam z domu wariatów. Postałyśmy sobie, trochę było obgadywania policji stojącej obok mojego domu i ich ofiar. "Kot nie przeszedł na pasach!" + ten piękny, duży pies, którego chciałyśmy podarować Weronice jako słodkiego szczeniaczka. Później oczywiście musiałam ją przygarnąć, bo biedna nie miała jak wejść do domu. Nie ma to jak słuchanie starych hitów i śpiewanie Disco Polo, nie zapominając o grze w Pou i duchnowskim zapachu. q_p W sumie to dawno nie byłam nad rzeką, ale Sophie już nie biorę, chyba że na smyczy. Ten pies był straszny... Mam uraz do owczarków niemieckich. Zawsze coś złego dzieje się z nimi, gdy przy mnie jest Weronika i Sophie. ;x
     Co do dnia dzisiejszego... Najlepszy dzień ever spędzony z Łukaszem. <3 Całe 3 godziny, chociaż to i tak zdecydowanie za mało! Cała wieczność to za mało. Pomimo zimna, pomimo deszczu było wspaniale. I nawet bez proszenia dostaliśmy parasolkę. Bluza moookra do teraz, ale cieszę się z tego dnia. Najukochańszy, najcudowniejszy, najmraśniejszy chłopak jakiego miałam, i nie zamieniłabym go na żadnego innego. Nigdy. Hejty leco, ale mam je w dupie. Jak zazdrościcie szczęścia, to się przyznajcie, a nie jakieś zagrywki wymijające tworzycie. Nie będę komentować. ; )
     Właśnie sobie siedzimy u mnie w pokoju. Hehehehehehehehehehehehehehehehe. Paziowa i Koconowa.
     Chcę więcej takich dni! <3

piątek, 26 kwietnia 2013

Koniec szkoły. (Miriam)

     Dziś zakończyłam swój horror w szkole średniej. Zakończenie roku szkolnego, w końcu. Wczoraj kupiłam 4 bombonierki, dla wychowawcy, dyrektorki, bo pomogła mi załatwiać sprzęt na maturę w związku z moim niedosłuchem i częścią na słuchanie na maturze z języka, dla babki od Polaka za podwyższenie oceny i dla pedagoga szkolnego, za wsparcie psychiczne.
     Czy będę tęsknić? Nie wiem. To były najgorsze 3 lata mego życia. Ale wiem, że będę na pewno tęskniła za dwiema osobami z klasy, Martyną i Anitą, które mnie, zagubioną, aspołeczną brały zawsze pod swój daszek. Każdy w klasie lamentował, płakał, mówił że jaka szkoda, a ja siedziałam i zwyczajnie didn't give a shit about całą sytuację. Nie jest mi żal, bo trafiłam na wyjątkowo niezgraną klasę. Zawsze byłam na boku, w kącie. Czy ja mam rogi na głowie?
     Po zakończeniu poszłyśmy z koleżankami do parku, porobiłyśmy fotki i pogadałyśmy. Było strasznie gorąco, marzyłam tylko by legnąć już w domu na wersalce i dać odpoczynek stopom, które spędziły 5 godzin w szpilkach, były opuchnięte, obdarte do krwi. Cóż... Bycie piękną boli, prawda? Czasem poświęca się wiele, by wyglądać jak człowiek a moje nogi tylko na obcasie/szpilce wyglądają w miarę do zniesienia.

środa, 24 kwietnia 2013

Coś na szybko. (Kaly)

   Napiszę coś, bo wiem jak bardzo tego pragniecie. :x Chociaż niezbyt jest o czym (odwieczny mój problem) to i tak się postaram. Właśnie naprawiają nam ulicę i w dodatku mam mało czasu, a więc trzeba się skupiać i spieszyć. 
   Dzisiaj przyrodnicze i matma na egzaminach. Poległam na otwartych, totalna masakra, znowu nie jestem zadowolona ze swoich wyników, ale jak to powiedziałam Miriam: "Mogło być gorzej." Ekscytuję się tym, że miałam dobrą odpowiedź dotyczącą Australii (zima, krótszy) i tego PŁAZA. <3 Nie ma się czym przejmować, do szkoły (mam nadzieję), że i tak się dostanę, bo tylko tam byłam w odwiedzinach. Nie przyjmuję więc jak na razie innej opcji. Trzeba się cieszyć, bo jeszcze tylko jutrzejszy angielski i pójdzie z górki! Nie będzie już przyciskania nas przez nauczycieli, testów, omawiania lektur. Mogę zająć się czytaniem wypożyczonej wczoraj książki. Zapowiada się interesująco.
   Po powrocie uganianie się za Bolkiem, który zbiegł mi z "klatki". W końcu udało mi się zatrzasnąć go tam, i niech będzie pewny, że prędko nie wróci na wolność! Kolejny spacer z Kamilą i Leną, tym razem zaproponowany przeze mnie, aż dziw. Jutro to samo, jeśli nie będzie padać? Ach nie, być może jutro wybiorę się po egzaminach do Brzezin, na spotkanie z Weroniką i Karolem. Może, bo coś może zniszczyć nam plany. Wybrałyśmy się z Katarzyną i Weroniką na przejażdżkę. Hahaha, po prostu... był szał. Szczególnie z rowerem Justyny i mojej mamy. Chodzenie po szkole, do której chciałabym wrócić. :c Łazienki i kuchnia jak w domu normalnie! Brudne szklanki. :3 JAK W DOMU! Klaudia musiała aż z podekscytowania zrobić zdjęcia. Oczywiście wiszę razem z Kaśką Weronice 43gr., ale darowała nam 3gr., więc zostało 30! MATEMATYKA WERONIKI. 
   Na blogu nowe "logo", którego niedoskonałością się zachwycam. Przy pomocy Photoshopa można zdziałać cuda. <3 Męczyłam się i męczyłam, ale w końcu jest. Pewnie pomyślicie, że każdy by tak umiał. Ale nie. Trzeba idealnie wymierzyć wszystko w pikselach, obciąć rogi, wymazać tło, dorobić napis, złączyć uprzednio zdjęcia. Wszystko musi być idealne, precyzyjne. A i tak mogło być lepiej!
   Cieszę się ze szczęścia Miriam, ale nie wiem co zrobię Ehabowi, za to co jej zrobił. Lepiej, aby nie przyjeżdżał do Wiązowny... Bo od razu zepsuje mi dzień. Nie grożę mu, ale taka prawda. ;x 

ŁukaszŁukaszŁukaszŁukasz! <3
Happy birthday again for Mohamed i dla mojego ukochanego taty. <33 
  

... (Miriam)

     Każdy błaga mnie o nowe wpisy. Wiem, że zawaliłam, miałam stopa i zastój. Nie byłam w stanie nic napisać, rozstanie z moim Ehabem wgniotło mnie w ziemię. Pierwszy raz w życiu przeżyłam taki szok. Chciałam upaść na podłogę i walić pięściami.
     Wrócił. Przeprosił mnie, mówił, że zrozumiał swój błąd, przeprosiliśmy się wzajemnie. Nie chcę pisać publicznie o co poszło, bo to nasza sprawa. Poszło o głupotę, moje zapominalstwo.

     

wtorek, 23 kwietnia 2013

Pierwszy dzień egzaminów. (Kaly)

     Ostatnio w ogóle nie pisałam, czekając na wpis Miriam. Głupio mi było tak pisać swoje wpisy jeden pod drugim, bo to przecież nasz wspólny blog. Zresztą - nie będę się dziś rozpisywać. Głowa i gardło mnie bolą, zaraz idę pod kołdrę i wygrzewać się. Bo nie mam pojęcia co powtórzyć sobie z chemii i biologii, bo tych przedmiotów jednak boję się najbardziej. Co mi zgotuje jutro? Zobaczymy... 
     Pisaliśmy sobie dziś historię, wos i polski. Wydaje mi się, że pierwszy egzamin był łatwiejszy, z wyników (sprawdzonych już) nawet nie ma się co cieszyć. Tak, nie jestem zadowolona z moich ok. 18/30 pkt. z wosu/historii. Jak dla mnie to masakra, znając moje możliwości. Ale nieważne, nie zagłębiam się. Szczerze mówiąc, wolałam rozprawkę z polskiego, a tu dowalili nam charakterystykę i jakieś głupie poprzednie zadanie otwarte, nad którego napisaniem myślałam chyba z 15 minut. W końcu coś wymyśliłam i poszło gładko. Boję się jutrzejszego dnia, boję się otwartych z matematyki, boję się chemii - bo z nich miałam najniższe wyniki. Boję się, że nie zdobędę wystarczającej ilości punktów, tylu ilu chciałam. Bo nie zdobędę, to już jest pewne, sugerując się dzisiejszymi wynikami. Ja dziękuję! Jedyne co lubię w egzaminach to pusty autobus. Siedzenie sobie w 4 (razem z niepiszącym Smolaczkiem) na końcu, wspólne (nie)martwienie się. Mieliśmy wszyscy wspólnie zadzwonić do p. Grot, ale oczywiście KTOŚ nas uprzedził. Fajnie.
     No i oczywiście kłopotów przysporzyło mi też burczenie w brzuchu i zamartwianie się o moją kochaną Miriam. Nie pisała mi co się dzieje, więc miałam do tego prawo! Jedyną otuchą dla mnie był Łukasz, który towarzyszył mi większość czasu, za co mu baaardzo dziękuję. <3 Wiem, że się często kłócimy, ale mam wrażenie, że to nas bardziej ze sobą jednoczy. Nie, nie przestanę Cię kochać. :3 
     Nareszcie doczekałam się odpowiedzi Miriam, z którą nie mogłam długo pisać, bo siostra wyciągnęła mnie na spacer. Sklep, biblioteka, ogół. Nie ma to jak trzymać dwie książki przez prawie rok, kochany tatuś! Oczywiście nie powiem Justynie, że ma do oddania książkę, i że musi coś wypełnić. Bo to głupia menda, która myśli, że jest nie wiadomo kim. Uznałabym, że jest adoptowana, gdyby nie to że ludzie twierdzą, że wyglądem do mnie podobna. Tak to bym tylko złożyła na siebie wyrok. Chore psychicznie dziecko, i mówię to bardzo poważnie. "A tej [BIP] ci nie daruję, powiem mamie!" hehehe, spoko. Biedni my, musimy się z nią użerać. Niech jedzie i nie wraca najlepiej. Idealne wyjście dla jej domowników. Czyli dla nas. Nie mam słów! 
     Oczywiście musiałam później znowu wyruszyć do sklepu. Dla Błażeja widok dziwny, bo nigdy nie widział Klaudii na rowerze. Nie wierzę, musiał widzieć. No, ale jego mina i tak była bezcenna. 

     Apo, jestem z Tobą sercem i duszą. Jedyne czego szkoda to to, że nie ciałem.

     Czymajcie za mnie kciuki jutro na egzaminach. Za nas...

sobota, 20 kwietnia 2013

Tragedia. (Miriam)

     Okropność.... Mam ochotę rzucić się na dywan i walić pięściami... Ale to nic nie da.... ON MNIE ZOSTAWIŁ.... Jak on mógł? Nigdy w życiu nie cierpiałam bardziej... Nie mogę oddychać, nie jestem w stanie nawet płakać, w takim jestem szoku! On roztrzaskał mnie na miliony kawałków....



     Odszedł... Zostawił mnie z byle powodu. Z zazdrości. Wyzwał mnie od suki i usunął z życia, tak po prostu, tak łatwo... Zostawił mnie przed maturą, przed poniedziałkowym egzaminem na prawo jazdy, zostawił mnie w najgorszym momencie mego życia.

     Zranił mnie jak nikt.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

To już miesiąc. (Kaly)

Natalia wyciągnęła mnie wczoraj do Złotych Tarasów. Boże, nie wyciągajcie mnie nigdy więcej do Warszawy, bo to masakra jakaś. Sama bym się tam z pewnością pogubiła! Nie ma to jak wchodzić do każdego sklepu i mówić co się z jaką osobą kojarzy. My dwie świruski. Wejść do sklepu, żeby tylko sobie pośpiewać - bezcenne. A nasze miny na widok płyty 1D i ich książki - jeszcze lepsze! Tylko 100zł za oba, to nic, kupcie mi! Jeśli mam tak jednak wracać z każdego miejsca za każdym razem (w towarzystwie Łukasza) no to ja to poproszę. Lepiej chyba nie mogłam się poczuć, mimo że mówiłam co innego. Mój najlepszy chłopak na świecie. "Strasznie nieprzewidywalny". Cieszę się, że go mam. A jeszcze niedawno sama szydziłam z miłości, i twierdziłam że nie jest dla mnie. No cóż.. Serce nie sługa. Moje dobrze wybrało.
   Dziś na pierwszej (i kawałku drugiej) pisaliśmy sobie konkursik z matematyki. W większości strzelałam, za takie konkursy to ja dziękuję! To nie na moje umiejętności, niestety. Widać, nie jestem taka mądra, JAK TO NIEKTÓRZY SĄDZĄ. Tak, tak, dziękuję za hejty z anonimka na asku, jesteście tacy odważni. :* I nawet chyba wiem kto to, więc no spoko, ludzie potrafią być strasznie dwulicowi. Hejtujcie dalej, i tak was kocham. Przechodząc do rzeczy - dostałam 4 z matematyki. I tak mnie nie będzie już stać na 5 na koniec, wiadomo że mi  nie podwyższy. 
   Matko, geografia poszła mi potwornie. Najbardziej się rozpisałam na temat Chin, i to chyba najbardziej prawidłowo. Dobrze, że pytanie na 2 miałam dobrze. Witanowa na szczęście wzięła atlas, bo mnie nawet na niego nie stać. Nie podobała mi się ta klasówka, ale i tak mam 4 na koniec zapewnioną. Dalej angielski. Jak zwykle przeplatanka rozmów z Witanową i robieniem zadań. 5 minut rozmowy, jeden przykład, 5 minut rozmowy, kolejny przykład. ^^ Dostałam 6 z EDB za notatkę, którą i tak muszę uzupełnić, bo mu oddałam w połowie zrobioną. Jeszcze tylko kilka referatów się odda i 6 z EDB będzie. Podwyższy mi średnią na koniec. "Temat dla ludzi zainteresowanych informatyką... KLAUDIO!", no tak, jestem bardzo zainteresowana HBP lub Human 2.0. No dobra, jestem. ;_;
   Nie ma to jak obgadywanie mnie i Łukasza przez dwa największe plociuchy w szkole. Ja już wszystko wiem! Ale się będę teraz na nie dziko patrzeć, nic im już nie powiem, nawet się  z żadnym problemem nie zgłoszę! I tak się nie zgłaszałam, ale Boże, jak można być takim perfidnym człowiekiem! I obgadywać przy znajomych, którzy wszyscy widzą i słyszą... Nieważne. Złość nie jest w porządku, spowiadałam się dziś. 
   Na 6 wyszliśmy sobie do cukierni. Zimno - Gorąco - Zimno - Gorąco. Na 7 rozprawka, która też nie poszła mi za dobrze. Nie no spoko, nawet nie wiedziałam jakie argumenty wziąć. Jeden jest na pewno trafiony. No i na 8 oczywiście informatyka, na którą tym razem poszłam sama. Mateusz stchórzył. :3 Tak, obrażam Cię publicznie! Bo to w końcu prawda, nie poszedł bo znowu byłby w tyle.
   Miliony powtórek grzechów. Już nawet tym denerwowałam Kamilę. ^^ "No to gdzie te kolejki?" Z Kościoła wyszłam po 7 minutach, uprzedzam: mówcie nieco ciszej, bo to wszystko słychać. Tyszko jak weszła, to mówiła na cały Kościół, aż głupio było słuchać tego. Dopiero gdy wychodziłam zeszło się więcej ludzi, Witanowa zestresowana, haha. Jakby było czym. Jestem oczyszczona, hoho. 
   Łukasz Łukasz Łukasz. <3 Miss ya.
   BĄKOWA, SIĘ NIE WYŚMIEWAJ. :C

Dziwnie. (Miriam)

     Dziś poniedziałek, nienawidzę rozpoczynającego się tygodnia. Dobrze, że już szkoła się kończy forever. Za tydzień w sobotę historia prawa jazdy powraca, czyli praktyki a 22go egzamin. Znów będzie stres, znowu to wszystko, nie, nawet nie mam słów na te problemy.
     Wczoraj grałyśmy z sis w Simsy 3, uwielbiam grać z nią w gry na PC. Potem oglądałyśmy ostatnią część Zmierzchu, bo ogarnęła nas okropna nuda. A potem w końcu pojawił się Ehab na facebooku i sobie pogadaliśmy, jeju, tęskniłam za nim cały Boży dzień, ostatnio to wszystko uderza we mnie z podwójną siłą, ten strach o przyszłość, ból codzienności i jego zazdrość o wszystko.
     Od tego tygodnia zaczynam intensywną naukę do matury z matmy. Mam plan, by spisać zadania z rozwiązaniami, te trudne, a nóż jakieś podobne lub takie samo się pojawi na maturze? Muszę mieć 15 pkt. To jest 30%. Tylko marne 15 pkt. Ale dla mnie nawet te 15 pkt żeby zdobyć to kosmos... A potem co, poprawka w sierpniu i pływanie w morzu wstydu i hańby, bo nie zdam? Nie... Nie mogę myśleć w ten sposób. Zdam... Chyba. Nie, zdam na pewno.

piątek, 12 kwietnia 2013

Specjalnie dla Matiego. (Kaly)

   Prosił mnie w Kościele (lol) o notkę (nie prosił, to bardziej brzmiało jak rozkaz), więc postanowiłam ją jednak napisać. Co nie znaczy, że będzie tu napisane wszystko, co z nim związane. To tylko taka krótka dedykacja. KOMU KTO, dzieci z trzeciej be, które zrobiły źle to zadanie na czytaniu ze zrozumieniem.
   Boże, nawet nie mam o czym pisać, jak zwykle! Rano szok niesamowity, te kobiece sprawy, wiadomo o co chodzi. Zrujnowało mi to cały dzień, i zrujnuje kolejnych kilka. Dobrze przynajmniej, że przed bierzmowaniem i egzaminami, będzie mniej stresu. Bóle niemiłosierne, nawet panowie nie wiecie co my musimy przeżywać. Mateusz się dziś pytał jak to jest mieć okres. Tego się chyba nie da opisać, to trzeba poczuć. Bóg nas chyba nienawidzi. To kobiety zostały skazane na największy ból. Co miesiąc okres, a w dodatku jeszcze poród.... Dlaczego mężczyźni nie mogą rodzić dzieci? LOL. D=
   Szybkie odrabianie karty pracy rano, co było zbędne, bo w końcu na polskim omawialiśmy test, z którego dostałam 4. Na nic lepszego mnie nie stać. ;d Kocuś się na mnie obraził (foch forever do matematyki, 4 lekcji), bo mu nie chciałam użyczyć p. domowej. Chemia zamulanie i leżenie na ławce, bo brzuch nie dawał mi spokoju. Przepraszam Witanową, która przez pół dnia w szkole musiała słuchać moich marudzeń i jęków. :c Wytrzymała, dziękuję. 
   Na angielskim kontynuowanie leżenia i skarżeń na brzuch, przynajmniej było mi w miarę wygodnie tam, gdzie siedzę/leżę. Pan Czcibor mistrz. Stwierdzam, że w przyszłym tygodniu mamy za dużo sprawdzianów, kartkówek i tym podobnych rzeczy. Nie wyżywajcie się już na nas, no. Na temat matematyki się nie będę rozpisywać, o dziwo mnie pani nie zdenerwowała chociaż na tej lekcji, z prac o bryłach dostałam 5 i jest super. 
   No i długo wyczekiwany wf... W ciągu dnia chyba dziesięć razy zmieniałam zdanie co do tego, czy będę ćwiczyć, czy jednak nie. Pani na szczęście mnie zrozumiała (niebywale miła była), powiedziała że zrobię brzuszki następnym razem, co mnie bardzo ucieszyło. Ech, chciałam ćwiczyć, naprawdę... Jak nigdy chyba. Ale oczywiście - jak pech to pech. W środę muszę, muszę, MUSZĘ! Pośpiewałyśmy sobie 1D w przebieralni, hehehe. Ta piosenka nie potrafi uciec z mojej głowy, ale to chyba dobrze, że jest radosna, a nie wręcz przeciwnie. Napawa mnie optymizmem.
   Lubię jak Łukasz przytula mnie tak mocno, że aż kręgi mi strzelają. <3 Poważnie - lubię. Mamuśka oczywiście nie pozwoliła mi pojechać do Natalii. "- Dlaczego? - Bo jestem wredna."
   Próba była w miarę, oczywiście pewnie będzie jeszcze jedna. Zmieniłam miejsce, w parze ze Stasiukiem, do komunii zaś z Oskarem. Ja tam chyba padnę ze śmiechu, jak będzie przede mną stał. Teraz i tak jest lepiej, wtedy miałam Wesoła. Będzie dobrze, bylebym tylko czegoś nie zapomniała. :3 Mateusz, będę Ci kibicować, jak będziesz czytał. =D Stoję sobie przy trzeciej ławce, a tu Siłuch do mnie gada, że masakryczne miejsce mu wybrali (za Tyszko) i wolałby gdzie indziej. Ale co mnie to interesuje? xD Pozostało mi tylko mu współczuć, no nic nie poradzę. Ja mam tego grubasa Puśkę, która się rozpycha, a za sobą świruskę Natalię, która ciągnie mnie za włosy. Nie mam miło.

Bla bla bla. (Miriam)

     Zrobiło się cieplej, co mnie cieszy. Ale nie cieszy mnie to, co się dzieje w szkole. Cały czas robią sprawdziany, zwłaszcza idiotka od Anglika. Nudzi się jej chyba strasznie. Ciekawe kiedy mamy się uczyc do matury. Dzień przed najlepiej.
    Miałam najpiękniejszy sen na świecie! Przypadkowa dziewczyna zaręczyła się z chłopakiem ale on pogniewał się na nią o coś. Ja stałam w tłumie, który otaczał tą parę, kiedy ona go przepraszała. Mówiła, że go kocha, on nie reagował ale w końcu się ugiął i powiedział, że też ją kocha. I nagle cały tłum zaczął się cieszyć, biegać dookoła, każdy do każdego podbiegał i mówił, że go kocha, ktoś podbiegł do mnie, mówi że mnie kocha, potem ja do kogoś poszłam, mówię, że go kocham, to było takie piękne i takie słodkie, wszyscy się kochali jak wielka rodzina! Oh, żeby w realnym świecie takie coś mogło się stać...
     Ale na świecie niestety jest coraz gorzej. Kto z Was włączył ostatnio Newsy w TV i usłyszał dobrą wiadomość? Choćby nawet, że gdzieś urodziły się małe kotki, słoniki, żyrafki? Nie, bo słyszy się tylko że znowu matka zabiła dziecko, że wojna między USA a Koreą się zaczyna i że gdzieś jest powódź, pożar, że ksiądz znów zgwałcił dziecko a psychiczny idiota zakatował swoją żonę.

środa, 10 kwietnia 2013

Piszę, bo tak trzeba. (Kaly)

   No właśnie. W moim życiu zbytnio nic ciekawszego się nie dzieje, chociaż układa się w nim coraz lepiej. Piszę, bo po to jest ten blog. I tak nie piszę tu codziennie, bo prawdopodobnie usnęlibyście przy czytaniu kolejnych wpisów, w których opisywane są te same co zwykle rzeczy, w kółko to samo, to samo, to samo. Właśnie dostałam rozbrajającego smsa od Miriam*, który mnie nieco zaskoczył, zdołował i rozbawił. W tym akurat momencie nie mogę przestać się z niego śmiać. Przeglądam sobie facebooka w nadziei, że znajdę tam coś zajmującego, a przy tym (uwaga, grozi zawałem!) słucham Rubika! Rany... Weź mnie ktoś trzepnij w głowę, bo po prostu nie mogę z siebie. Przejdę chyba zaraz na Disco Polo. Bez hejtów, lubię. ._. 
   Nie chciało mi się dziś ćwiczyć na wfie, ale skoro chcę mieć minimalnie 5 - muszę. Muszę muszę muszę, i muszę jeszcze zaliczyć brzuszki. Pan stwierdził, że nie zrobię więcej niż 25, dziękuję za taką motywację! 

          - Ale jak będę miała 3 to już raczej nie będę miała 6 z wfu.
          - Nie będziesz miała 3.
          - Skąd pani wie?
          - Bo jesteś ambitna.
          - No to mnie pani zgasiła. 

Kochana pani Borowik, zawsze umie pocieszyć. Ale zdziwiłam się jak mi to powiedziała, nie powiem. Zmobilizowałam się i powiedziałam, że w piątek na pewno zrobię 200. Hahahahaha, śmieszne, oczywiście że nie zrobię aż tylu! :o Już dziś zacznę. Pierwsze pytanie po przyjściu do domu: "To kto ze mną robi brzuszki od dziś?" i nie uwierzycie, ale moja mama, MOJA MAMA powiedziała że może będzie robiła je ze mną. Ja i Krzysztof od razu beka, hahaha. My już wiemy jak to jest z ćwiczeniami mamy. Jak robiliśmy A6W to zrezygnowała już przy pierwszym ćwiczeniu, pierwszego dnia. Lenistwo da się wyleczyć. 
   Super konkurs, zgadłam może 6 razy, nie ma to jak pytać o takie szczegóły. Nawet nie przeczytałam tej książki. Po powrocie do klasy - mega jeżdżenie w brzuchu. Aż się Natalia ze mnie śmiała. :c Uspokoiłam brzusio jak zjadłam kanapkę, mrumrumru. Dostałam 5 z klasówki z "Małego Księcia", bajecznie łatwe. W takiej formie mogłaby zawsze robić sprawdziany, dużo dobrych ocen, a i nawet Makosik i Ewka dostali 4. Nie to, że na co dzień w was nie wierzę. Ale sugerując się poprzednimi ocenami... xD
   Na fizyce się z Witanową zdenerwowałyśmy. Wszyscy odpowiadają, bo odpowiedzi z odpowiedzi (masło maślane), a ni huhu nie wiedzą dlaczego, jak to się dzieje itd. Aż musiałam poprosić pana o wytłumaczenie, bo jak na egzaminie będzie takie zadanie, to na bank nikt z naszej klasy go nie zrobi. ;x Chociaż jedno z zadań wyjaśnił w taki sposób, że i tak nie wiedziałyśmy o co chodzi. Nieważne... Przeboleję to.
   Biologia zastępstwo z p. Budzińską, więc niezbyt jest co opisywać. Jedziemy sobie do Częstochowy 18 kwietnia, już sobie wyobrażam naszą wycieczkę. Pomodlimy się za egzaminy, a co. 
   Na niemieckim odliczałam minuty do końca lekcji już 10 minut po jej rozpoczęciu. Zrobiłam wszystko i po prostu usychałam. Nie dość, że nudy, to jeszcze spać mi się chciało i byłam głodna. Środa to najgorszy dzień w tygodniu, zaraz po poniedziałku. Według mnie. Witanowa tłumaczyła temu tumanowi Oskarowi (:*) całą lekcję tryb rozkazujący, a ten i tak nic nie załapał. Ale ona się nie poddawała. Ja bym sobie dała już spokój. I gdzie tu moja ambicja, hm? xd
   Najlepszy hug na świecie. Nawet dwa. Love so much. <3

* zaczęłam pisać ten wpis o 16:55. Więc smsa dostałam pół godziny temu.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Bania pęka. (Miriam)

     Wczoraj wieczorem sobie przypomniałam, że mam test z Angielskiego, więc nie poszłam dziś do szkoły, nie chciałam jedynki bo wychodzi mi 4 na koniec. Więc od rana rozplanowałam sobie dzień i uczyłam się do matury. Wszystkiego po trochu, rano Polski, potem Angielski no i teraz matematyka. Nie wybierałam sobie dodatkowych przedmiotów, bo nie potrzebne mi na filologię nic więcej niż rozszerzony język obcy.
     Do matury został równy miesiąc, przez ten miesiąc muszę starać się najbardziej i uczyć najwięcej. Ostatni miesiąc mojej przygody z pieprzoną edukacją szkolną, ostatni miesiąc bólu, łez, cierpienia i bezsennych nocy.
     Wczorajszy wieczór był najlepszym wieczorem. Wiem, że za kilka miesięcy, gdy się wyprowadzę, będę tęsknić za takimi chwilami. Miałyśmy wieczorem z mamą i siostrą jechać nad rzekę i do Tesco. Ehab wcześniej napisał, że ma dużo pracy i pojawi się na skype później. Więc zabrałam się sprzed peceta i... Samochód nie odpalił! Musiałyśmy iść do sklepu i nad rzekę na nogach. Poszłyśmy sobie spacerkiem, rozmawiając o wszystkim, o duchach, o seksie... :D Przeklinałyśmy wszystkie trzy jak świruski, wyzywałyśmy się na żarty od idiotek, kazałyśmy sobie spierdalać, ale fajnie było. Cieszę się, że mam tak wyluzowaną mamę i która umie pożartować i się powygłupiać i też o wszystkim pogadać.
     Będę za tym tęsknić. Będę bardzo tęsknić.

Yallah habiby. (Kaly)

   Tak jest, znowu mam laptopa, jestem spełniona! Co prawda teraz trzeba naprawdę uważać, ale mam nadzieję, że zbyt szybko się znowu nie zepsuje. Ucieszyłam się dziś, gdy jedna z osób namawiała mnie na kolejny wpis, bo "są ciekawe no". Nie odstawiłam sceny jednak i się nie wzruszyłam, nie uroniłam żadnej łzy. No więc wysilam się od razu, tego samego dnia tuż po powrocie laptopa i bazgrzę tu bez sensu, jak zwykle.
   Zapomniałam wziąć od mamy usprawiedliwienia za piątek, ale już dobra, i tak by mi pewnie nie napisała. Wkurzyła się na mnie wczoraj za to, że powiedziałam jej że jest wredna. Na kłamstwa mi nie pozwala, na szczerość tym bardziej. Widać, że ktoś nie potrafi przyjąć do serduszka krytyki. Straszne, jak świat wpłynął na ludzi, i to jeszcze z mojego najbliższego otoczenia. I tak w końcu będzie mi musiała napisać, bo mam do niej jeszcze dwie sprawy, które są najmniej ważne, by je tu opisywać, więc tego nie zrobię. Dostałam 4+ z rozprawki. Jestem zadowolona, bo i tak nie wyprę się na nic lepszego na koniec roku z polskiego niż 4. Pozostaje mi tylko czekać na rozdanie świadectw. 
   Na geografii powtarzaliśmy sobie podstawowe wiadomości do egzaminu. I tak mamy lepiej niż taka 3a na przykład. Ale żeby dziewczyna z trzeciej gimnazjum nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie czy Polska leży w Europie?! Żeby chociaż jeszcze prawidłowo zgadła, to nie! POLSKA NIE LEŻY W EUROPIE. Załamka po prostu. Nie będę się nad tym rozpisywać, bo mnie krew zalewa. Trzeba chodzić na testy dziewczynki, bo można się dużo dowiedzieć, np. gdzie jest północ, a gdzie południe. :) Naprawdę... Tyle lat chodzić do szkoły, niektórzy nawet więcej (bo nie zdali) - i nie znać kierunków świata i kontynentów. Hejtujcie... Nawet jeśli ta osoba to czyta, to trudno, a wręcz prawidłowo - nie sądzę, by się z niej nie wyśmiewano przez taki zakres wiedzy. Może to ją (tą osobę) czegoś nauczy.
   Angielski jak to angielski, poza tym że poczułam się niezmiernie oburzona faktem, że ktoś może nie lubić One Direction. To straszne! Przecież ja mam cały pokój w plakatach z moim fejworytem Zaynem i resztą. <3 Nie, nie wyobrażam sobie tego. Prawda Witanowa? 
   EDB jak zwykle zabawna lekcja. Dostałam 6 z referatu, którego nie napisałam. Bo pan się pomylił, i zamiast 5, która miała być za klasówkę - wstawił mi 6, i stwierdził, że to na zaś, za referat. O przepraszam, ale moja praca minimalnie zasługiwała na 6! =D Następnym razem rozpiszę się na 5 kartek, wypiszę mu byle co, bo on i tak prawdopodobnie nie patrzy na jakość tylko ilość. Zawsze spoko. 

          - To ona jest głupia! 
          - Ja ją znam od innej strony... 

Ok, nie wnikam, ale dowiedziałam się, że jednak jestem mądra. Co można było potwierdzić na dodatkowej informatyce. Biedny Mateusz zawiesił się na jednym, podczas gdy ja już byłam kilka "ćwiczeń" dalej. Bo moja pomoc uraziłaby jego honor, więc nawet nie zgłaszał, że coś mu idzie źle, a później była tylko kłótnia, że niby ja się wymądrzam, że niby się kułam do HTML'u. Wystarczy zapamiętać kilka kodów i dobrze przepisywać z książki, nie wszyscy mają ten dar... No comment. Chyba wyjdzie na to, że sama będę chodzić na te lekcje. No cóż, trudno się mówi, przynajmniej nikt mnie nie będzie rozpraszał. A polecam. 
   Trzeba przeczytać dwie książki do środy, "Mały Książę" jest super! Wciągnęło mnie to, jest takie nielogiczne, na miarę niektórych postaci z SP. Przeczytam chyba jeszcze dziś, bo po prostu chcę się dowiedzieć więcej rzeczy na temat świata, np. że róża może od tak wyrosnąć sobie na Saharze i zacząć gadać. O tak, pojadę na wielbłądzie (gadającym? o trzech garbach?) na pustynię, by pogadać sobie z egoistyczną różyczką, która mi powie że mnie kocha! I jeszcze "Świat do góry nogami", ale tu chyba mi pozostanie streszczenie. Jutro czytanie ze zrozumieniem, dziś o 18.30 próba do bierzmowania. Głodna jestem.
   Bardzo bardzo stęskniłam się za Łukaszem i jego widok dziś sprawił, że byłam naprawdę szczęśliwa. <3


          - Jakie imię wybrałaś do bierzmowania?
          - Łucja.
          - Jak z Narnii. 
           ^ reakcja chyba każdego znajomego. I tak ma być. : D 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Kocham Cię szalenie. (Miriam)

Kocham Ciebie jak najcichsze pragnienie każdego poranka,
w promieniach słońca i blasku świec...
Kocham Ciebie moim oddechem,
uśmiechem, łzami, całym życiem...

[post usunięty, bo był żałosny]


Kocham Cię, skarbie.
Nie znam innych słów,
aby to wyrazić.
Ale kocham Cię naprawdę.
I zawsze będę Cię kochać.
Nic nie może tego zmienić.
Ani wojna, ani pożar czy powódź.
Tt na zawsze będziesz częścią mnie a ja Ciebie.
Kocham Cię, skarbie.
Kocham Cię, kocham Cię.

sobota, 6 kwietnia 2013

Idzie coraz lepiej. (Kaly)

   Często dużo osób pyta mnie kiedy będzie nowy wpis na blogu, bo nic się nie dzieje. Gdybym mogła, pisałabym codziennie, naprawdę, ale z powodu zepsutego laptopa po prostu nie mogę. Mój bezlitosny szwagier nie pozwala mi korzystać z netbooka, więc robię to tylko w drodze wyjątku - jak mam pretekst trudnej pracy domowej lub rozmowy z tatą. Nie zdarza się to często, więc... przepraszam.
   Wreszcie skończyłam te 3 prace z matematyki, wystarczy jeszcze tylko podrasować rysunki i koniec, wreszcie! Niby łatwe, ale wszystko musi być perfekcyjne, jeśli chce się zasłużyć na dobrą ocenę. ;_; I co najważniejsze - nareszcie się wyspałam! Jak cudownie obudzić się samemu około 10, bez pomocy super-rodzinki lub budzika.Większość rodziny  była wtedy w pracy, Lena smacznie sobie spała, a Kamila zajęła się internetem w salonie. 
   Weekend minął mi szybko, głównie na przełączaniu kanałów w TV, bo jak zwykle żaden z nich mi się nie podobał. Dlaczego w tej telewizji rzadko jest coś, co mnie dostatecznie potrafi uszczęśliwić? Wczoraj rozmawialiśmy sobie z tatą przez kamerkę. Skype to chyba mój ulubiony "kanał", zawsze dzieje się coś ciekawego. Ewentualnie Messenger, z którego od daaaaawna nie korzystam. Long story.
   Podsunęłam domownikom pomysł zamówienia pizzy, na którą właśnie sobie cierpliwie czekam, chociaż głód rozsadza mnie od środka. ;x Czekam na kolejną wycieczkę do Warszawy i kolejne zagubienie się, ale to może jednak w lato, co? A tak nawiasem - egzamin do bierzmowania zdany! Nasza radość z Olą - nieopisana. Wesoły powrót do domu. =D Nie było nawet się czym stresować, bałam się tylko jednej modlitwy, z której mnie nie spytał. Bałam się tego szatańskiego uśmiechu księdza. :c 
   I jestem bardzo dumna z Apo i Ehaba! Chcę. Was. Tutaj. Teraz. 
   <3


   Gdzie ta pizza? Gdzie ta pizza? Gdzie ta pizza?

Zakupki! (Miriam)

     Dziś rano mama stwierdziła, że jedziemy na zakupy. Fuck yeah! W końcu coś pozytywnego. Której kobiecie zakupy nie poprawiłyby humoru? Najpierw poleciałyśmy z mamą i siostrą do sklepu z ciuchami, kupiłam sobie męską bluzkę, co mnie napadło? Oraz jasnoniebieskie spodnie i bluzkę z napisem: " I love my boyfriend ", która od razu rzuciła mi się w oczy.


     Potem poszłyśmy do dwóch sklepów społem, w końcu kupiłam sobie cynamon, musli bio, płatki żytnie, owsiane, otręby, wodę z wnętrza kokosa, szampon kokosowy, serki Danio light, przecier pomidorowy, makaron ryżowy i... Co jeszcze? Ah, mleko 0,5%!
     Na obiad zrobiłam sobie kurczaka w sosie pomidorowo-musztardowym z makaronem ryżowym. Bosko! List z dokumentami, który wysłał Ehab na Uniwersytet Jagielloński, w końcu dotarł. Zajęło to 4 dni, a baliśmy się, że nie dojdzie na czas i go wywalą z listy. Ale w końcu go zaakceptowali. Oboje skaczemy z radości a ja jestem dumna jak Paw. Mój facet będzie studiować na Jagiellońskim!
     Mój pies ma cieczkę i kupiliśmy jej majciochy z dziurką na ogonek. Kupa śmiechu! Choć mówiłam tyle razy rodzicom, wysterylizujcie Arissę. Nie bo po co.


     Arissa. <3

czwartek, 4 kwietnia 2013

Co za dzień... (Kaly)

   Postanowiłam coś na szybko nabazgrać, jako że mam obecnie krótkotrwały dostęp do internetu. Dzięki tacie, bo mają problem z porozumiewaniem się przez Skype, i bez Klaudii oczywiście ani rusz. Jestem strasznie zmęczona, więc i to nie pomoże mi w napisaniu notki, ale się postaram, bo dawno nic nie dodawałam. Wina sprzętu. x_x
   Wstałam około 9 rano. Jako, że 6 klasy mają egzaminy, to my nie poszliśmy do szkoły. I super! Zjadłam śniadanie, naszykowałam się i wyprułam autobusem do Natalii o 10. Pomogłam jej w pracy na matematykę, przy okazji poprawiłam coś tam u Mateusza (dostałam za nią 10zł!).. Rozmowy z Siłuchem przez sms są takie wciągające. A na żywo jeszcze lepsze. Polecam zaprzyjaźnienie się z nim. O 15 poszliśmy na autobus, z zamiarem wyruszenia do Warszawy do mojej (miejmy nadzieję) przyszłej szkoły. Beka z typów w tramwaju, Klaudia słucha i tłumaczy sobie z angielskiego o czym gadają. I jeden miał ładne oczy. ;] Lubię "obcych" w Warszawie, lubię. 
   No, nevermind. W technikum niemal od razu mi się spodobało, mimo niechęci moich towarzyszy (nietolerancyjni ludzie!), więc ja jako chyba jedyna zainteresowana (no, może jeszcze Siłuch) zawzięcie słuchałam naszego przewodnika. Na spotkania z Dyrekcją nie pójdę nigdy więcej, nuda taka, że mogłabym tam zasnąć! Jedyne co to przerażają mnie te wszystkie języki oprogramowania, czy je załapię w ogóle. 15 dziewczyn na 800 uczniów, SPOKO! 
   A także nigdy więcej nie posłucham się Siłucha w sprawie powrotu. Dobra, wiedziałam, że będziemy wracać w ciemno, jak pisał mi wcześniej w smsie, ale żeby tak dosłownie!? Półtorej godziny jeśli się nie mylę, błądziliśmy po Warszawie, aż ze zmęczenia i braku orientacji w terenie kręciło mi się w głowie. Byłam zmęczona, a pomógł mi jedynie Tiger, który jakoś tam doprowadził mój umysł do stanu "trzeźwości". Na szczęście mam takiego farta, że zdążyłam spokojnie (i jeszcze czekałam) na mój autobus około 21. Gardzę Warszawą so much.
   Nie będę opisywać powrotu, bo to nie ma sensu. Dużo emocji. Wróciłam cała przemoczona, włosy od deszczowej wody pokręciły mi się jak u barana... Mama spytała tylko czy dłużej nie mogłam, i pozwoliła mi nawet nie iść jutro do szkoły. Nie zrobiłam nawet pracy domowej z polskiego, bo jest tego tak dużo, że nawet Kamila powiedziała, że tydzień by jej zajęło ogarnianie tego. Póki co trzeba nauczyć się modlitw i przykazań na jutro (sprawdzian - bierzmowanie), a raczej odświeżyć sobie pamięć, bo przecież je znam. I oczywiście kolejna próba porozumiewania się z tatą tomorrow. Herrlich! 
   Łukasz, kocham Cię najmocniej na świecie, pomimo tylu kłótni (po których zawsze się godzimy) i tylu złych rzeczy, które robię. Kocham kocham kocham, i nic (absolutnie) tego nie zmieni! Hehe, słodko.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Święta. (Miriam)

     A jednak mnie przeprosił.Oboje siebie przeprosiliśmy, znów jest po staremu. Zawsze kiedy mamy sprzeczki, załamuję się godzinami. Nie lubię być z nik pokłócona, zawsze się boję, że on uzna, że już mnie nie chce, że ma dosyć mojego zachowania i odejdzie. Nie, nie chcę o tym nawet myśleć, kocham go nad życie.
     Wczoraj była wigilia, czy to była wigilia? Nie, chyba drugi dzień świąt, bo dziś poniedziałek... Ah, bycie muzułmanką i obchodzenie katolickich świąt jest niekiedy męczące. A więc wczoraj w niedzielę rano, mama podała na stół święconki, czyli jajka, kiełbasę, sól, chrzan, chleb itd. i zawołała nas wszystkich na śniadanie, w sumie, moje drugie śniadanie, bo pierwsze jem zawsze o 6:00. Ale było przyjemnie, to było pierwsze śniadanie, kiedy siedzieliśmy przy stole wszyscy razem, dla innych może to dziwne, ale dla mnie było to cudowne uczucie, zjeść z całą rodziną. Na codzień jest inaczej, bo każdy wstaje o różnych porach i je kiedy chce.
     Na obiad mama uparła się na pieczonego kurczaka, próbowałam się bunktować, ale zapewniła mnie, że upiecze go w rekawie foliowym, bez grama tłuszczu. No i tak było, kurczak smakował wyśmienicie a tłuszczu nie było. Rękawy foliowe rządzą.
     Po obiedzie pojechaliśmy do babci, spotkałam się w końcu z kuzynką. Babcia zaciągnęła mnie do kuchni i robiłam babeczki z musem czekoladowym, bitą śmieraną i winogronem na czubku. Nie próbowałam, bo oczywiście mam wieczną dietę i nie jadam słodyczy, ale mus czekoladowy wyszedł mi trochę za słodki i mdły, ale i tak babeczki zniknęły do końca dnia.


     Dwa razy wyszłam z kuzynką na papierosa, tak bardzo staram się rzucić ale ona mi nigdy nie pozwala. W sumie to nie rzucić, bo nie palę, ale czasami popalam. Wyszłyśmy pod pretekstem, że nam duszno, bo faktycznie u babci w mieszkaniu jest duszno. Za trzecim razem już poszła sama bo miałam dosyć papierosów i bolała mnie głowa, poza tym wcześniej tańczyłam w osobnym pokoju z siostrą do piosenek Elvisa Presleya, więc byłam zmęczona. :D
     Dzisiaj jedziemy znów do babci a potem na wieś do drugiej babci, od strony ojca. Ta, nie wiadomo czemu, nie lubi nas wszystkich, obgaduje we wsi i uważa tatę za swoje najgorsze dziecko. Tak ot, bez powodu. Dlatego nie lubię tam jeździć. Zawsze robimy tak, że najpierw jedziemy do babci od strony mamy a potem do tej od strony ojca, i taka rewolucja, zmiana klimatów, z takiego luźnego, wesołego i spokojnego w sztywny, sztuczny i hałaśliwy. Ojeju...


Mama, siostra, kuzynka i tata, który podczas świąt nie jest w stanie zrezygnować z TV...


Mnie się w końcu udało uzyskać efekty przyciemniania włosów henną, ktora wcale nie śmierdzi, jak stwierdził Ehab i wcale nie wygląda to źle, że mam blond włosy i ciemne brwi. Kiedyś miałam blond brwi, stwierdziłam, że muszę przyciemnić, bo wygląda to z daleka tak, jakbym brwi nie miała, o!