Często dużo osób pyta mnie kiedy będzie nowy wpis na blogu, bo nic się nie dzieje. Gdybym mogła, pisałabym codziennie, naprawdę, ale z powodu zepsutego laptopa po prostu nie mogę. Mój bezlitosny szwagier nie pozwala mi korzystać z netbooka, więc robię to tylko w drodze wyjątku - jak mam pretekst trudnej pracy domowej lub rozmowy z tatą. Nie zdarza się to często, więc... przepraszam.
Wreszcie skończyłam te 3 prace z matematyki, wystarczy jeszcze tylko podrasować rysunki i koniec, wreszcie! Niby łatwe, ale wszystko musi być perfekcyjne, jeśli chce się zasłużyć na dobrą ocenę. ;_; I co najważniejsze - nareszcie się wyspałam! Jak cudownie obudzić się samemu około 10, bez pomocy super-rodzinki lub budzika.Większość rodziny była wtedy w pracy, Lena smacznie sobie spała, a Kamila zajęła się internetem w salonie.
Weekend minął mi szybko, głównie na przełączaniu kanałów w TV, bo jak zwykle żaden z nich mi się nie podobał. Dlaczego w tej telewizji rzadko jest coś, co mnie dostatecznie potrafi uszczęśliwić? Wczoraj rozmawialiśmy sobie z tatą przez kamerkę. Skype to chyba mój ulubiony "kanał", zawsze dzieje się coś ciekawego. Ewentualnie Messenger, z którego od daaaaawna nie korzystam. Long story.
Podsunęłam domownikom pomysł zamówienia pizzy, na którą właśnie sobie cierpliwie czekam, chociaż głód rozsadza mnie od środka. ;x Czekam na kolejną wycieczkę do Warszawy i kolejne zagubienie się, ale to może jednak w lato, co? A tak nawiasem - egzamin do bierzmowania zdany! Nasza radość z Olą - nieopisana. Wesoły powrót do domu. =D Nie było nawet się czym stresować, bałam się tylko jednej modlitwy, z której mnie nie spytał. Bałam się tego szatańskiego uśmiechu księdza. :c
I jestem bardzo dumna z Apo i Ehaba! Chcę. Was. Tutaj. Teraz.
<3
Gdzie ta pizza? Gdzie ta pizza? Gdzie ta pizza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz