wtorek, 23 kwietnia 2013

Pierwszy dzień egzaminów. (Kaly)

     Ostatnio w ogóle nie pisałam, czekając na wpis Miriam. Głupio mi było tak pisać swoje wpisy jeden pod drugim, bo to przecież nasz wspólny blog. Zresztą - nie będę się dziś rozpisywać. Głowa i gardło mnie bolą, zaraz idę pod kołdrę i wygrzewać się. Bo nie mam pojęcia co powtórzyć sobie z chemii i biologii, bo tych przedmiotów jednak boję się najbardziej. Co mi zgotuje jutro? Zobaczymy... 
     Pisaliśmy sobie dziś historię, wos i polski. Wydaje mi się, że pierwszy egzamin był łatwiejszy, z wyników (sprawdzonych już) nawet nie ma się co cieszyć. Tak, nie jestem zadowolona z moich ok. 18/30 pkt. z wosu/historii. Jak dla mnie to masakra, znając moje możliwości. Ale nieważne, nie zagłębiam się. Szczerze mówiąc, wolałam rozprawkę z polskiego, a tu dowalili nam charakterystykę i jakieś głupie poprzednie zadanie otwarte, nad którego napisaniem myślałam chyba z 15 minut. W końcu coś wymyśliłam i poszło gładko. Boję się jutrzejszego dnia, boję się otwartych z matematyki, boję się chemii - bo z nich miałam najniższe wyniki. Boję się, że nie zdobędę wystarczającej ilości punktów, tylu ilu chciałam. Bo nie zdobędę, to już jest pewne, sugerując się dzisiejszymi wynikami. Ja dziękuję! Jedyne co lubię w egzaminach to pusty autobus. Siedzenie sobie w 4 (razem z niepiszącym Smolaczkiem) na końcu, wspólne (nie)martwienie się. Mieliśmy wszyscy wspólnie zadzwonić do p. Grot, ale oczywiście KTOŚ nas uprzedził. Fajnie.
     No i oczywiście kłopotów przysporzyło mi też burczenie w brzuchu i zamartwianie się o moją kochaną Miriam. Nie pisała mi co się dzieje, więc miałam do tego prawo! Jedyną otuchą dla mnie był Łukasz, który towarzyszył mi większość czasu, za co mu baaardzo dziękuję. <3 Wiem, że się często kłócimy, ale mam wrażenie, że to nas bardziej ze sobą jednoczy. Nie, nie przestanę Cię kochać. :3 
     Nareszcie doczekałam się odpowiedzi Miriam, z którą nie mogłam długo pisać, bo siostra wyciągnęła mnie na spacer. Sklep, biblioteka, ogół. Nie ma to jak trzymać dwie książki przez prawie rok, kochany tatuś! Oczywiście nie powiem Justynie, że ma do oddania książkę, i że musi coś wypełnić. Bo to głupia menda, która myśli, że jest nie wiadomo kim. Uznałabym, że jest adoptowana, gdyby nie to że ludzie twierdzą, że wyglądem do mnie podobna. Tak to bym tylko złożyła na siebie wyrok. Chore psychicznie dziecko, i mówię to bardzo poważnie. "A tej [BIP] ci nie daruję, powiem mamie!" hehehe, spoko. Biedni my, musimy się z nią użerać. Niech jedzie i nie wraca najlepiej. Idealne wyjście dla jej domowników. Czyli dla nas. Nie mam słów! 
     Oczywiście musiałam później znowu wyruszyć do sklepu. Dla Błażeja widok dziwny, bo nigdy nie widział Klaudii na rowerze. Nie wierzę, musiał widzieć. No, ale jego mina i tak była bezcenna. 

     Apo, jestem z Tobą sercem i duszą. Jedyne czego szkoda to to, że nie ciałem.

     Czymajcie za mnie kciuki jutro na egzaminach. Za nas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz