sobota, 4 maja 2013

Wymuszony wpis. (Kaly)

"no wiesz gdybym to ja miał bloga to nie kazałbym czytelnikom czekać na wpis 3 dni."

     Czy pisanie bloga nie powinno być przyjemnością dla jego właściciela? No właśnie, powinno. A skoro nie ma się o czym pisać, to chyba normalne, że wpisu nie ma. Mam Was zanudzać opowieściami na temat mojego życia, mojej rodziny, moich zmartwień i problemów, których jak na razie nie mam? Jestem zmuszona pisać te notki, więc proszę bardzo. Nie jestem zdenerwowana, nie myślcie tak, bo Was w sumie rozumiem. Czekacie na te wpisy i czekacie, ale nie musimy ich pisać codziennie. Nie jesteśmy przecież maszynami. Poza tym wolałam poczekać, aż więcej osób wypowie się na temat ostatniego wpisu Miriam, bo tego potrzebowała. Potrzebowała, abyście wybili jej Ehaba z głowy, za co Wam dziękuję. Niektórym z Was bynajmniej. Za okazanie chociaż trochę współczucia. Na temat innych się nie będę dłużej wypowiadać, bo denerwuje mnie fakt, że nie przeczytaliście całego wpisu, albo chociaż ze ZROZUMIENIEM, moglibyście się nad swoim zachowaniem chociaż trochę zastanowić. Dziękuję za uwagę w tej kwestii. 
     Jak mam Was zanudzać, to będę to robić. Udało mi się (fartem) naprawić kamerę, przez co teraz codziennie oglądam filmiki z dwutygodniowego pobytu w Tunezji, więc jest ich... no sporo. Niektóre nadają się do usunięcia, szczególnie z moim udziałem. Nienawidzę się oglądać, słuchać itd. Nie wiem czemu, ale pewnie większość z Was też tak ma. Po prostu nienawidzę swojego głosu na nagraniach. Mam ochotę wstawić niektóre na youtube, żebyście się pośmiali, tak jak ja się śmiałam. Rozmawialiśmy sobie wczoraj z tatą przez kamerkę. Nieźle mnie podsumował, podobno wyglądam na profilowym na facebook'u jak anorektyczka. Mama zaś mówi, że ja tak w ogóle na co dzień wyglądam. Kochani rodzice. 
     Powoli spełniają się moje dwa marzenia. Jedno być może spełni się już pod koniec maja, z drugim zaś będę musiała czekać do końca czerwca. Na obu mi bardzo zależy, z drugiego będę miała dłuższe korzyści. Nie wyjawię Wam tego, bo jeszcze się nie spełni. Im więcej osób będzie o tym wiedziało, tym gorzej. Niestety to marzenie sporo kosztuje. Ale warto, naprawdę warto!
     Za oknem wychodzi słoneczko, z czego się bardzo raduję. Mam widok na cudowną, żywą, zieloną trawę, na której porastają już mlecze i stokrotki - prawdziwy wzór wiosny. Ale te chmury... 
Mimo to majówkę i tak spędziłam w domu. Hohoho, trudno.

4 komentarze:

  1. NO oczywiście, że Twoje marzenie się spełni pod koniec maja... Jeśli to to o którym myślę. :3
    ~ Miriam.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzą mądry cytat... Z czego to?

    OdpowiedzUsuń