środa, 29 maja 2013

ciekawa niedziela. (Miriam)

     Nie, kurwa, nie odejdziesz z naszego bloga, małpo! Rozumiesz? A w sukience wyglądasz bosko.
     W niedzielę był boski dzień. Przynajmniej do wieczora. Rano wspałam po 6:00, zrobiłam mamie śniadanko na dzień mamy i połozyłam na stole z karteczką, że wyszłam na moment. Obudziłam siostrę i poszłyśmy do kwiaciarni, kupiłyśmy mamie róże, cieszyła się bardzo.
     Po południu umówiłam się z kuzynką pod kościołem i pojechałyśmy do katowic. W tunelu przelewała piwo do mojej butelki po soku, kupa śmiechu! Ludzie cały czas chodzili a my na nich wyzywaliśmy. W pociągu duszno, kuzynka chciała zbić szybkę młoteczkiem, haha. Nigdy nie była w Katowicach więc ze mną oto straciła to dziewictwo.
     Miałyśmy iść do shisha baru, ale uznałyśmy, że jest zamknięty, więc poszłyśmy do Silesi, kupiłyśmy najpierw w H&M coś za 20 zł i przymierzyłyśmy to na dupska, oh jakie fajnie, obcisłe spódniczki. Potem się skapłyśmy, że to były bluzki bez ramiączek... Downem być.
     Potem poszłyśmy do innych sklepów, oglądałyśmy ciuchy, za głowe się chwytałyśmy, widząc ceny. Ale kupiłyśmy jeszcze kilka bluzek i spdenki. Potem pół godziny szukałyśmy WC, oczywiście punkt 18:00 musiałam zjeść jogurcik, więc poszłyśmy do spożywczaka, wydałyśmy całą kasę, ostatnie 10 zł poszło na piwo dla kuzynki i na kosmetyk w Rossmanie.
     Wyszłyśmy z Silesi i poszłyśmy na papierosa, kuzynka piła piwo, ja nie piję alkoholu.

- Chce Ci się znów do WC?
- No trochę.
- To musimy wrócić do Silesi....
- Nie ma mowy!
- ...bo tam na PKP są płatne.
- No i co.
- Ale Aśka, nas nawet na WC nie stać!
- O faktycznie, hahaha.


     Wróciłyśmy, potem pisałyśmy do znajomych kto by nam mógł sprawdzić pociąg powrotny, bo miałyśmy jechać po 20:00 ale wyrobiłyśmy się wcześniej i jeszcze byśmy wstąpiły do kuzynki. W końcu odpisała jej koleżanka, miałyśmy pociąg 17:52.
     Na PKP siedziałyśmy i karmiłyśmy gołębie. W międzyczasie zjadłam ten swój jogurcik a kuzynka, żebym nie była świnia i podzieliła się z gołębiami i im polała, hahaha. Idiotka!

- Palimy jeszcze?
- Tu są ludzie.
- No i chuj.

   Siedzimy dalej, gadamy jak to nas nogi bolą i że już chcemy być w Zawierciu. Nawet nas nie było stać na taksówkę, ah, trza było iść na nóżkach.

- Chyba se po drodze kupię chamburgera.
- Ale za co?!
- Łosz kuuuuurwa, hahaha.


     W pociągu nas zaczepiali jacyś kolesie i się śmiali, my też. Koleś obok miał w torbie piwko i sobie popijał, a my beka. Zajechałyśmy i biegiem do jej domu, po drodze mijała nas babka, która pierdła, a my z kuzynką takie oczy na siebie, O_O
     W jej domu zrobiła mi herbatkę i przymierzałyśmy ciuchy, potem poszłam do WC i słyszę pisk, wychodzę, a kuzynka pokazuje mi drobne, które jej wyleciały z kieszeni, krzyczy, że to 10 zł i że miałybyśmy na taxi. Znowu beka.
     Potem siedziałyśmy, papieros, papieros, dzwoniła do mojej mamy, czy tata po mnie podjedzie, bo jest deszcz a do domu szmat drogi z centrum na moje obrzeża, mama wkurzona, że wielce muszą po mnie ciągle jeździć, tylko że ja to ciągle wracam autobusem. Kuzynka się wkurzyła i wygarnęła to mamie, potem jakoś dowiedziała się babcia no i mamy wojnę w rodzinie, mamuśka kazała mi ograniczyć spotkania z kuzynką, bo podobno odkąd się z nią widuję, jestem krnąbrna, pyskata i egoistka, o. A dodatkowo M. pogroził mi że mnie zostawi, i że jestem hipokrytką. O, proszę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz